Papież zatwierdził heroiczność cnót współczesnego 19-latka z Włoch
Matteo Farina był zwykłym nastolatkiem z Brindisi na południu Włoch. Urodził się zaledwie w 1990 r., w 2000 przyjął I Komunię św. zaś w 2003 – bierzmowanie. Od początku odznaczał się wielką pobożnością i zażyłością ze św. O. Pio z Pietrelciny oraz św. Franciszkiem z Asyżu. Kilka miesięcy przed I Komunią przyśnił mu się św. Ojciec Pio, który zachęcił go do ewangelizowania rówieśników. Od tej pory nieustannie mówił kolegom o Bogu i Jego miłości.
„Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować moją misję bycia tajnym agentem pośród ludzi młodych, mówiąc im o Bogu (…) obserwując, kto jest obok mnie, aby wkroczyć pomiędzy młodych niepostrzeżenie jak wirus i zarazić ich nieuleczalną chorobą – Miłością”
– mawiał.
Poza tym był zwyczajnym chłopakiem z podwórka: po ojcu odziedziczył talent muzyczny, grał na kilku instrumentach, razem z kolegami założył nawet zespół o nazwie No Name. W starszym wieku miał również dziewczynę imieniem Serena, którą nazywał „najpiękniejszym prezentem, jaki dostał od Boga”.
Wszystkie jego plany pokrzyżował jednak zaawansowany guz mózgu, który zdiagnozowano u niego niedługo po bierzmowaniu, w 2003. Od tej pory zaczęła się walka o jego życie. Po operacji i kilku chemioterapiach choroba zaczęła ustępować. Remisja zaczęła się w dniu śmierci św. Jana Pawła II. Niestety w 2007 r. nastąpiła remisja, konieczne były dalsze operacje i zabiegi, wskutek których doznał porażenia ręki i nogi i musiał poruszać się na wózku. Swoją ostatnią Komunię św. w życiu przyjął 13 kwietnia 2009 r., 24 kwietnia już nie żył.
Jego proces beatyfikacyjny ruszył w 2016 r. Już badany jest także prawdopodobny cud za jego wstawiennictwem, który miał się wydarzyć w 2018 r.
ad/Stacja7